Agnieszka Frączek
Wielbłąd
Żółw się zaśmiał: — Ale heca!
Na wielbłąda wielkich plecach
jakieś dwie wyrosły góry!
Toż to wybryk jest natury!
Jeśli ja bym był garbusem,
to bym przykrył grzbiet obrusem!
Albo namiot bym w trymiga
uszył i na plecach dźwigał,
zamiast biegać jak ten dziwak!
Na to wielbłąd się odzywa:
— Niech pan skończy, drogi panie,
nierozsądne swe gadanie.
Dla wielbłąda bowiem garby
to są najprawdziwsze skarby!
Gdyby zamiast tego nosił
pióra oraz puchu stosik
albo łuski — jak u ryb —
to dopiero byłby wstyd!
Wielbłąd z oburzenia sapnął,
prychnął, zębiskami kłapnął...
O!
Kopytkiem teraz tupie!
A gdzie żółwik?
Znikł w skorupie...