Dzisiaj aż 13,496 dzieciaków dzięki wsparciu osób takich jak Ty znajdzie darmowe książki na Wolnych Lekturach.
Dołącz do Przyjaciół Wolnych Lektur i zapewnij darmowy dostęp do książek milionom uczennic i uczniów dzisiaj i każdego dnia!

Szacowany czas do końca: -
Bianka Rolando, Biała książka, Czyściec, Pieśń trzydziesta.
Podróż podwójna
Pieśń trzydziesta pierwsza. Pas graniczny → ← Pieśń dwudziesta dziewiąta. Lilith w powietrzu śpiewa do Bianchi

Spis treści

      Bianka RolandoBiała książkaCzyściecPieśń trzydziesta. Podróż podwójna

      1
      Niesiona w podskokach w absolutną szarość
      przez przekorną mieszkankę czyśćcowych pól
      niepłodnych, wyciętych dawno, dawno temu
      Lot do oddalonych kresów, zacieranych granic
      5
      przez wielkie przestrzenie przykurczone
      Szepce do mnie swoje historie, nie słyszę
      Ona nie wybiera jeszcze nieba, choć przenosi
      Ten dziwny zapach ukryty ma w gruczołach
      w koronkach zdradza się jej odsunięcie ciche
      10
      Ona — środek transportu dla stłuczonych istnień
      Postrzępiony latawiec powiewa kokardami
      tasiemki czarne zatykają mi usta, dławią oddechy
      wplątujące się między język, między koła
      Nie porywa noworodków i dzieci mlecznych
      15
      lecz śnieżnobiałe bianki obtoczone słowami
      nakarmione prochami strzelniczymi, melonami
      Przynosi mnie tutaj do granicy, pozostawiając
      Spogląda na mnie niemo, odprowadza do furtki
      Nie pójdzie ze mną dalej i już tego żałuje
      20
      Literuje mnie, przegląda mnie, kataloguje obecność
      B I A N C A B I A N C A B I A N C A
      w jej ciemniejących ustach zanikam na zawsze
      Tłumiki osadzane na każdej literze amortyzują mnie
      Zakładanie plisek na siebie
      25
      zakrywanie ich wnętrz sobą
      Delikatnie i sumiennie
      Delikatnie i sumiennie
      Zostawia mnie pełną kurzu złotego, porzuca
      operowaną na stole chirurgicznym w przejściu
      30
      operowaną jej niewyraźnym i rwanym szeptem
      Skłania przede mną czoło, żegna mnie uśmiechem
      Zakrywa znów swe oblicze jako dusza czyśćcowa
      odchodzi szukać w szkieletach swej fatamorgany
      Przesuwa się wyraźnie moje epicentrum, przesuwa się
      35
      moje dygotanie spokojniejsze, jest spokojniejsze
      x